Elana Toruń - Ruch Zdzieszowice 1:1 |
776 minut czekałem na gola mojego zespołu na drugoligowych boiskach -
mówił w przerwie sobotniego meczu z Ruchem Zdzieszowice zadowolony kierownik
drużyny Elany Toruń Bogusław Sokołowski.
Trudno się dziwić radości w ekipie „żółto-niebieskich”. W dziewięciu oficjalnych spotkaniach (ośmiu ligowych i jednym pucharowym) nasi piłkarze nie potrafili umieścić piłki w bramce rywali. Trener Robert Kościelak, gdy przejął zespół zapowiadał, że jego podopiecznym potrzebny jest spokój i ciężka praca. Po 10 dniach widać zdecydowaną poprawę w grze toruńskiego drugoligowca. Kto nie przybył w sobotę na stadion przy ul. Bema z pewnością może żałować. Na początku spotkania kibice mogli przecierać oczy ze zdumienia. Tak nieźle grającej Elany z pewnością jeszcze nie widzieli w tym sezonie. Golkiper w opałach Już w czwartej minucie bramkarz Ruchu Tomasz Kasprzik (brat Grzegorza, golkipera znanego z występów m.in. w Lechu Poznań) miał problemy z dośrodkowaniem w pole karne Marcina Wróbla. Nie minęło kilka chwil, a bramkarz z południa kraju znów był w opałach, tym razem po strzale Karola Lewandowskiego. W dziewiątej minucie okazję do pokazania swoich umiejętności miał debiutujący w bramce Elany Kamil Kamiński. Nasz golkiper nie dał się zaskoczyć Kamilowi Szyndzielorzowi. Elana grała nieźle i udało się jej to udokumentować golem w 21. min. Z prawej strony Przemysław Sulej dośrodkował futbolówkę w pole karne, która trafiła pod nogi Mariusza Dzienisa. 32-letni pomocnik ładny strzałem strzelił pierwszego w tym sezonie gola dla naszej jedenastki. Gdy piłka wpadła do siatki w toruńskiej ekipie zapanowała wielka euforia. - Nie da się ukryć, że się cieszyliśmy - powiedział na konferencji prasowej Robert Kościelak, szkoleniowiec Elany. - Wreszcie dziennikarze będą coś mogli dobrego o nas napisać. Niespełna 60 sekund później Dzienis znów mógł się wpisać na listę strzelców. Futbolówka po jego strzale z 30 metrów odbiła się od słupka, tuż obok interweniującego Kasprzika. Chwilę później na uderzenie z dystansu zdecydował się Jarosław Białek - tym razem niecelnie. Z biegiem czasu gospodarze zaczęli oddawać inicjatywę. Ruch w końcówce pierwszej części potyczki stworzył zagrożenie ze stałych fragmentów gry. W 44. min piłka, po strzale Rafała Bobińskiego ,przeszła pod toruńskim murem, ale Kamiński nie dał się zaskoczyć. W doliczonym czasie gry po kolejnym rzucie wolnym ofiarnie musiał interweniować debiutant w toruńskiej bramce. Ruch atakował Po zmianie stron goście próbowali zmienić niekorzystny dla siebie wynik. Udało mu się to w 66. min. Po strzale Pawła Krzysztoporskiego, futbolówkę na poprzeczkę skierował Kamil Kamiński. Niestety, piłka wpadła na bark Remigiusza Malickiego i znalazła się w siatce. Mimo utraty gola nasz zespół miał jeszcze okazje do przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść. W 70. min, po rzucie rożnym wykonywanym przez Adama Młodzieniaka, futbolówkę głową uderzył Bartłomiej Kowalski, ale bramkarz Ruchu nie dał się pokonać. Dziewięć minut przed zakończeniem potyczki w dogodnej sytuacji znalazł się Lewandowski, ale fatalnie chybił.
|