W meczu drużyn, które nie zasmakowały dotąd zwycięstwa, górą byli goście.
W Elanie przyszedł już czas, aby zastanowić się nad przyszłością.
Bramki: Kojder (29), Kumiec (63), Niziołek (90+3), Hober (90+5).
ELANA:Osiński - Kowalski, Czarnecki, Wróbel, Żbikowski - Kikowski (46. Młodzieniak)
- Dziennis (Lewandowski), Białek, Mikołajczak (62. Rasak) - Sulej - Popis (71.
Bołądź).
Sędziował: MarcinLech (Pomorski ZPN). Żółte kartki: Osiński, Białek,
Czarnecki - Ganowicz, Niziołek, Swędrowski, Kojder. Widzów: 100.
Brak słów - skwitował wynik i zapewne postawę zespołu, jeszcze na płycie
boiska, Arkadiusz Czarnecki. -Nie pamiętam, kiedy dostaliśmy cztery bramki i
to jeszcze na swoim boisku - dodał stoper Elany .
Gospodarze zaczęli spotkanie z werwą. Zapędzili rywali natychmiast pod ich
pole karne. Tyle tylko, że poza powtarzającymi się stałymi fragmentami,
wykonywanymi w schematyczny sposób przez Jarosława Białka, żadnej innej
korzyści nie osiągnęli. A w 6 minucie powinni prowadzić, bo po zamieszaniu
sytuacyjnie uderzył Przemysław Sulej, lecz Łukasz Ganowicz wyręczył
swego bramkarza i dosłownie z linii bramkowej wyekspediował futbolówkę w
pole.
I na tym animusz żółto-niebieskich skończył się. Pierwszym sygnałem, że
drużyna z Kluczborka nie przyjechała do Elany bronić się, była poprzeczka,
na której zatrzymała się piłka po „główce” Gieraka. Kwadrans później
doszło do zadziwiającej sytuacji. Kojder biegł z piłką dobre 40 m, asystowało
mu co najmniej trzech toruńskich piłkarzy. Kiedy dobiegł do linii pola
karnego i dostrzegł wybiegającego w jego kierunku Łukasza Osińskiego,
napastnik gości kontrujacym uderzeniem posłał piłkę do bramki i przyjezdni
mogli cieszyć się z prowadzenia. - Dlaczego nikt tego „nie skasował”
- padło pytanie do środkowego obrońcy - Wystraszyliśmy się, że takie
zagranie może skończyć się czerwoną kartką - odparł.
O postawie gospodarzy w dalszych minutach meczu, lepiej się nie wypowiadać, bo
zawodnicy mogliby się poczuć urażeni.
Goście zdominowali torunian. Dobrze ustawieni w środku pola, w zarodku
„kasowali” nieporadnie konstruowane akcje. I wyprowadzali kontry.
Przy ślamazarnie reagujących i wolnych graczach Elany osiągnęli wysoką
skuteczność. Nawet chciało im się grać w doliczonym czasie.
- Nie spodziewałem się tak wysokiej porażki - mówił łamiącym się głosem
Grzegorz Wędzyński. - Pograliśmy w piłkę osiem minut, a potem zespół wyglądał
jak zagubiony we mgle. Inna rzecz, że rywale byli świetnie zorganizowani.
/pomorska.pl/
|